siedzę sobie koło namiotu, gdy nagle. Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej do kraju, który ci ukażę. Pan Bóg powiedział do Abrama. Do Ziemi Kanaan bo tak kazał mi Bóg a ja Mu wierzę. A więc dokąd idziesz? „Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia.
Wyjdź z mojej głowy (Konto zablokowane) Ostatnie logowanie: 13:2420-06-2022 Konto założone: 27-08-2021 Współczynnik reputacji: -0,42 Postacie w grze Po nazwie (A-Z) Po lvlu (rosnąco) Po lvlu (malejąco) Sortuj postacie Światy publiczne Cały w pająkach Mag, lvl 32 Świat: classic Wgnioty Zębów Mag, lvl 25 Świat: classic Wyjdź z mojej głowy Mag, lvl 200 Świat: classic Natwotu Tancerz ostrzy, lvl 48 Świat: tarhuna
Wybierz przycisk OK, a następnie wyjdź z Edytora rejestru. Uruchom ponownie komputer. Omówienie sposobu konfigurowania serwera L2TP/IPsec za urządzeniem NAT-T w systemie Windows Vista i w systemie Windows Server 2008.
Weź wyjdź z mojej głowy najczęściej oznacza to samo, co zwyczajne odczep się. Definicja – co to znaczy weź wyjdź z mojej głowy Weź wyjdź z mojej głowy to zwrot, który najczęściej używany jest w sytuacjach, kiedy dana osoba chce dać rozmówcy do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę z nim. Rzadziej zwrot ten używany jest w zupełnie innym kontekście. Oznaczać może również, że ktoś zwyczajnie siedzi komuś w głowie, co może być na przykład efektem zauroczenia i nieustannego myślenia o drugiej osobie. Przykłady użycia określenia weź wyjdź z mojej głowy – Stary, jak Ty chcesz zdać, jak nawet się nie uczysz? Jutro mamy egzamin. – Dobra, weź wyjdź z mojej głowy. – Przestań ciągle grać na tym komputerze, znalazłbyś sobie pracę. – Dobra, mamo, weź wyjdź z mojej głowy. – Jezu, Marta, weź wyjdź z mojej głowy. (Marta przechodzi obok korytarzem)
690 views, 6 likes, 35 loves, 16 comments, 3 shares, Facebook Watch Videos from Smieszne zule poland: MrKryha proszę wyjdź z mojej głowy Dziękuję dla Aleksandry Walter za świetny pomysł na mema
Każdego dnia zdecydowana większość Twoich myśli jest bez znaczenia. Wpadają one bezwiednie do głowy i wodzą nas za nos niczym najsłodszy zapach pieczonego ciasta. A my się im poddajemy, idziemy w zamartwianie się. A gdyby tak postanowić wyjść ze swojej głowy? Jak przestać się martwić? Co, jeśli mi się nie uda? Czy on mnie kocha? Szef na pewno nie jest ze mnie zadowolony. Jestem beznadziejny. On ma na pewno lepsze życie ode mnie. Nic nigdy nie osiągnąłem. Co oni sobie o mnie pomyślą. A jeśli kiedyś dostanę raka. Brzmi znajomo? Większość ludzi nie przyznaje się do bezustannego katowania myślami na temat rzeczy, na które totalnie nie mamy wpływu. Absolutnym hitem jest tutaj zastanawianie się nad tym, co on/ona/oni sobie o mnie pomyślą. Ale to nie wszystko. Mnóstwo ludzi martwi się, czy dzieci bezpiecznie wrócą ze szkoły. Inni zamartwiają się, czy samolot, którym rodzice lecą na wakacje nie spadnie. A jak lecą na wakacje do Egiptu, to czy nie padną ofiarą jakiegoś zamachu. Wszystko jedno. Negatywne myśli i zamartwianie się dominują naszą codzienność. Ale czemu się dziwić, skoro zdecydowana większość informacji, którymi jesteśmy torpedowani każdego dnia ma właśnie taki wydźwięk. Tu zamachy, tam porwania, a jeszcze gdzieś indziej strzelaniny. Media budują obraz świata, który jest bardzo nieprzyjaznym miejscem do życia. Oglądając to wszystko łatwo dojść do wniosku, że ludzie są źli, a cywilizacja zmierza samozagłady. Sam tak miałem. Jak przestać się martwić? Michel de Montaigne, XVI-wieczny filozof francuski powiedział kiedyś: Moje życie było pełne okropnych nieszczęść, z których większość nigdy się nie wydarzyła. Jakieś 95 proc. myśli w naszej głowie jest bezużyteczna. Tu docieramy do podstawowego pytania – kto o tym decyduje? Czy ktoś wkłada te myśli do naszej głowy? Zabrania myśleć inaczej? Co praktycznego wynika z każdej z nich? Jakie jest zastosowanie dla każdej jednej z Twoich myśli? Ty decydujesz, czy znowu obudzisz się, przeciągniesz palcem po ekranie smartfona czytając o kolejnych katastrofach, a następnie zaczniesz się zamartwiać „co by było gdyby…”. Czy może odpuścisz sobie i po prostu wykorzystasz tą całą energię do rozwiązywania problemów i nauczenia się czegoś nowego. Do zrozumienia pewnych spraw. Do zrobienia czegoś fajnego dla siebie. Jak przestać się martwić? To nie takie proste… Wiem, to cholernie trudne, ale przecież nie musisz od razu wywracać wszystkiego do góry nogami. Zacznij od łapania się na tym, czym jest dla Ciebie każda myśl. Niech wejdzie Ci to w nawyk. Rezygnuj z bezużytecznych zmartwień i świadomie wybieraj coś również Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że nasze myśli nie znajdują się tu i teraz. Siedząc w kolejce do lekarza nie rozmawiamy z innymi ludźmi tylko myślimy o tym, czy ten oddany wczoraj projekt spodoba się naszemu szefowi. Będą na kolacji z żoną, zastanawiamy się czy Barcelona wygra dziś mecz. To prozaiczne przykłady, ale dobitnie pokazują, że nie potrafimy być ze swoimi myślami tu i teraz. Idziemy w zamartwianie się. Kiedy ostatni raz się obudziłeś i pomyślałeś o słońcu, albo o kroplach deszczu na szybie? Kiedy poczułeś zapach porannej kawy i pomyślałeś o tym, jaki jest wspaniały? Kiedy pomyślałeś o tym, że kobieta, obok której się budzisz od kilku lat ma nieziemski uśmiech? W tej całej pogoni za czymś niezdefiniowanym zatracamy bardzo ważną umiejętność – uważność. Przestajemy czuć. Jak gładki jest ekran naszego telefonu? Jak zaokrąglone są brzuszki liter w tej książce, którą czytamy? I najważniejsze – czy ta myśl, która właśnie jest w mojej głowie, może mi się do czegokolwiek przydać? Co z nią mogę zrobić? Wyjdź ze swojej głowy. Myśl o czymś praktycznym, a jeżeli nic Ci aktualnie nie przychodzi do głowy, nie myśl w ogóle (serio!). Czasami to lepsze niż namiętne zamartwianie się sprawami, na które totalnie nie mamy wpływu.
Tak trudno czasami jest z Tobą wytrzymać, no wyjdź z mojej głowy i precz. Znudziłam się Tobą, tak tęsknię za zmianą i zrzucić Cię pragnę już z tronu. Więc nie rób mi sceny, i spieprzaj migreno, nim wpiszą mi Ciebie w akt zgonu
Ciekawa jestem czy zauważasz jak ważne jest dostrzeżenie tego co się robi na co dzień, to jak się zmieniasz, to jak się rozwijasz. Krok po kroku. Dzisiaj chciałabym Cię zaprosić do refleksji nad tym co zrobiłaś/-eś dla siebie do tej pory. Gdzie byłaś/-eś miesiąc temu, rok temu, a gdzie jesteś teraz. I czasami może się wydawać, że nic się nie zmieniło, albo, że jest gorzej, ale po głębszym przyjrzeniu się dostrzeżesz, że jednak coś ruszyło, że jest zmiana. A ta zmiana jest potrzebna, aby dojrzeć siebie. Tak, wiem, często ludzie boją się zmiany. Słyszę to od moich klientów, znajomych, rodziny. „Ja nie lubię zmiany, ja nie chcę zmiany”, ale czy jest tak na pewno. Bez zmiany będziesz „siedzieć” w starych schematach, w starych lękach, w starych przekonaniach. Bez zmiany nie wyjdziesz ze swoich ograniczeń, nie ruszysz z miejsca. A zmiana jest nieodłączną częścią naszego życia. Jest taka cześć umysłu, która nie chce zmiany, bo się po prostu boi, że to co za rogiem będzie gorsze, że sobie nie poradzi. Albo jest leniwa, albo po prostu się przyzwyczaiła do tego co jest, albo jest jeszcze inny powód do niechęci do zmiany. I często umysł zaczyna wariować, bo z jednej strony chcesz lepszego życia, chcesz ruszyć z miejsca, a z drugiej strony pojawia się opór i umysł znajduje milion różnych wymówek aby czegoś nie zrobić. Zrób pierwszy krok i „wyjdź ze swojej głowy”. Lubię to mówić, bo jest to zdanie intrygujące a jednocześnie mówi wszystko. Wyjdź ze swojej głowy i wejdź w swoje serce. Ale zaraz, zaraz, jak to zrobić „Kaśka czy Ty zwariowałaś, jak mam wyjść ze swojej głowy i wejść w swoje serce”- usłyszałam od koleżanki Zamknij oczy, połóż rękę na swoim sercu, i po prostu poczuj jak bije Twoje serce. Oddychaj głęboko, zauważ jak Twój oddech spowalnia, zauważ jak bije Twoje serce. I jak już się zaprzyjaźnisz z tym biciem Twojego serca, pomyśl za co jesteś wdzięczna/-y. Może to być wdzięczność za coś dużego, ale również za coś niewielkiego. Poczuj tą wdzięczność, tą cudowną energię, jak wypływa z Ciebie i razem z Twoim biciem serca rozprzestrzenia się na zewnątrz Ciebie. Pobądź w tym czuciu swojego serca tak długo jak potrzebujesz. Posiedź tak długo, aż Twoje myśli się wycisza. Zauważ, że jak czujesz bicie serca to nie myślisz. Twoja uwaga kieruje się na serce, wychodzi z głowy, wychodzi z myślenia. Nie wiem czy wiesz, ale badania naukowe dowodzą, że serce ma większa częstotliwość niż Twój umysł. Serce ma większa siłę sprawczą niż Twój umysł, więc zanim zaczniesz wariować w swojej głowie, że nic Ci nie wychodzi, zanim nastanie tam chaos, wyjdź ze swojej głowy i wejdź w swoje serce. Pozwól sobie, aby Twoje myśli ustały, pozwól sobie na wejście w energię serca, miłości. To takie nic, a jednak……
A on położył mi głowę na moim barku, zepchnęłam ją, on ją z powrotem położył. Ta sytuacja powtórzyła się chyba z 1 razy i w końcu odpuściłam. Widziałam Lily, która śmiała się pod nosem. Kiedy nadszedł upragniony koniec lekcji szybko spakowałam książki i wybiegłam z klasy, aby nie musieć rozmawiać z Syriuszem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego. — Jeonggukie, to tak wygląda teraz świat? — Zapytałem, wciąż stojąc w miejscu. Ogromne, wysokie aż do samego nieba budynki, lśniły w świetle wschodzącego słońca. Malutkie domki ze wciąż zasłoniętymi oknami, nadawały swojej dzielnicy niesamowitego uroku. Spokojna woda falowała w publicznych basenach, teraz tak opustoszałych. Pierwsi ludzie wychodzili do pracy. W swoim beztroskim życiu, pełnym rutyny. Dlaczego zostało mi to odebrane? — Właśnie teraz zaczynasz to odzyskiwać. Przestań się zadręczać, Jiminie. — Powiedział Jeon i złapał delikatnie za mniejszą od swojej dłoń. — Wyjdź z mojej głowy, Gguk. — Poprosiłem cicho i westchnąłem. Nie chciałem, żeby musiał myśleć o tym, o czym myślałem ja. Przecież to nie była jego wina. — Przepraszam, czasami robię to niekontrolowanie. Mimo wszystko wciąż utrzymuje swoje stanowisko. Nie miałeś na to wpływu. Nie wiedziałeś, że tak się stanie. Nie masz rodziców, to fakt, ale masz mnie. A ja pokaże ci teraz wszystko to, czego nie wiedziałeś przez ostatnie lata. — Niebieski usiadł na trawie, a następnie pociągnął mnie za rękę, żebym zrobił dokładnie to samo co on. — Dziękuję. — Szepnąłem i posłusznie usiadłem obok niego. Starszy uśmiechnął się tylko smutno, co oczywiście rozumiałem, bo przecież, co więcej, mógł powiedzieć. — Chciałbyś tu posiedzieć? — Zapytał mnie Jeongguk, na co skinąłem ochoczo głową. Chłopak uśmiechnął się lekko i pogłaskał delikatnie moją dłoń. — A co z żołnierzami? Nie powinniśmy iść dalej? — Zmarszczyłem brwi, bo przecież jeszcze niedawno miałem ograniczać przerwy, a teraz tak po prostu tu siedzieć? — Nimi się nie martw. — Odrzekł czarnowłosy, który cały czas bacznie patrolował teren. — Posiedzimy tu chwilę i pójdziemy. Naciesz się. — Uśmiechnął się delikatnie i położył na trawie. Uczyniłem więc to samo, z małym uśmiechem i dość sporym wzruszeniem obserwując niebo, które z minuty na minutę było coraz jaśniejsze. Ludzi na ulicach zaczęło przybywać, co nie będę oszukiwał, nieco mnie stresowało. Nie wiedziałem, jak się przy nich zachowywać. Nie wiedziałem, czy przez moje fioletowe oczy nie wezwą znowu doktora. Oczywiste było to, że Jeongguk na to nie pozwoli, jednak w życiu nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. — Idziemy teraz do sklepu, później pójdziemy dalej, okej? — Zapytał mnie, na co mimo wstydu, który nie chciał ze mnie ulecieć, przytaknąłem. Mężczyzna wstał i stanął nade mną, wyciągając w moją stronę swoje duże dłonie, za które chętnie złapałem. Chwilę później również stałem na nogach, co niezbyt mi się podobało, bo nie oszukujmy, po naszej kilkudziesięciu kilometrowej przechadzce, byłem po prostu zmęczony, a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa coraz bardziej. Drogę do marketu pokonaliśmy w zaledwie dziesięć minut, dzięki temu, że Jeongguk doskonale ją znał. Przed wejściem chłopak założył mi na głowę kaptur od swojej bluzy, którą wciąż miałem na sobie, żeby moje oczy zostały, chociaż minimalnie zakryte. Dodatkowo złapał mnie za rękę, po to, żebym poczuł się bezpieczniej. O ile niebieskie oczy Jeongguka nie wzbudzają podejrzeń, tak moje fioletowe nie są raczej codziennym widokiem.
Jak dobrze, że Zenek z nimi nie rozmawia. Inaczej zmuszona bym była wyrzucić go z mojej głowy. No cóż. Czas odpocząć. Może pójdę na imprezę do Kaśki. Podwyższę swoją samoocenę. Obejrzę tam tylu ułomów, z których będę mogła się śmiać, że starczy mi na cały weekend. Buziaczki.
Wiedzą o nas wszystko. Znają naszą przeszłość, czasem potrafią zajrzeć w przyszłość. Są w stanie szybko i celnie określić naszą osobowość, wyciągnąć na wierzch najgłębiej skrywane myśli, opisać niedostępne dla nikogo uczucia. A przynajmniej… sprawiają takie wrażenie. Mentaliści, wróżbici, psychotronicy – jak oni to robią? Z całą pewnością nie powinniśmy wrzucać tych trzech wymienionych profesji do jednego worka. Mentaliści z reguły otwarcie przyznają, że to, co robią, to iluzja. Jedyna w swoim rodzaju, ale wciąż iluzja. Mamią nas, bo my chcemy dać się omamić. Kiedyś całe tłumy porywał znikający słoń Copperfielda; dziś szokuje to, że obcy człowiek potrafi zajrzeć nam do umysłu. Mentaliści, oszukując, zarabiają uczciwie. Nieco inaczej ma się sprawa wszelkiej maści wróżbitów czy mediów. Ci bowiem często żerują na naiwności swoich klientów, czasami nawet wierząc w to, że posiadają nadprzyrodzone zdolności. Tak czy inaczej, moim celem nie jest tutaj dokonywanie oceny moralnej szarlatanów ani rozważanie ich podejścia do tego, co robią. Zapraszam Cię natomiast, Czytelniku, do zapoznania się z tym, co łączy wspomniane grupy ludzi. A mowa tu o technikach pozwalających im czynić mentalne cuda. Chłodnym okiem O absurd zakrawa sytuacja, kiedy ktoś, kto widzi nas po raz pierwszy, jest w stanie powiedzieć niemal wszystko na nasz temat, w rzeczywistości nie wiedząc o nas nic. Zazwyczaj wypowiada on wtedy wiele słów, ale to odbiorca sam dopasowuje do nich sens. Pewien uniwersalny zestaw narzędzi, jakim posługują się mentaliści i nie tylko, zwie się zimnym odczytem. I wcale nie chodzi tu o analizowanie gestów czy ruchu źrenic. Mowa o językowych trikach wywołujących wrażenie, że ktoś zna różne fakty z Twojego życia, o których nie powinien mieć bladego pojęcia. Pozwól, że zabawię się teraz w mentalistę i spróbuję udowodnić, że coś o Tobie wiem. Tak, właśnie o Tobie! Pragniesz, by inni Cię lubili i podziwiali, ale jesteś również skłonny do krytycyzmu wobec siebie. Zdajesz sobie sprawę ze słabych stron swojego charakteru, choć zwykle potrafisz je czymś zrekompensować. Na zewnątrz wydajesz się osobą zdyscyplinowaną, ale jednocześnie masz skłonność do niepokojów i lęków. Czasem dręczą Cię wątpliwości, czy postąpiłeś słusznie. Oceniasz siebie jako osobę myślącą niezależnie – nie przyjmujesz opinii innych bez zadowalających racji. Trzymasz obcych na dystans, ale kiedy już komuś zaufasz, potrafisz się przed nim otworzyć. Z reguły jesteś życzliwy i towarzyski, jednak w pewnych sytuacjach stajesz się pełen rezerwy i Twoja ostrożność każe Ci się wycofać. Niektóre Twoje ambicje są nierealistyczne. Przejrzałem Cię… prawda? Prawdopodobnie przyznasz, że większość tych informacji zgadza się z Twoim charakterem. To, co czułeś, czytając powyższe zdania, to nic innego jak efekt horoskopowy (zwany też efektem Forera – od nazwiska autora przykładowego opisu, którego fragmentem się posłużyłem). Zasada, na jakiej opierają się wszelkie nienaukowe testy osobowości, horoskopy, wróżenie z fusów, gwiazd czy czego tylko ludzka fantazja nie wymyśli, polega na przekazaniu jak najogólniejszej treści za pomocą takich słów, które wywołają iluzję szczegółowości i adekwatności. To, czego dowiedziałeś się o sobie z powyższego opisu, to tak naprawdę tyle, że jesteś bliższy dla swoich bliskich, masz wyważoną osobowość oraz posiadasz mocne i słabe strony charakteru. Cóż za zaskoczenie! Wiele tego typu tekstów bazuje na sprzecznościach, z których nic nie wynika, oprócz tego, że każdy zdrowy człowiek posiada cechy wpisujące się w typ ekstrawertyczny i introwertyczny (mimo że jeden z nich zwykle dominuje). Na nikim nie zrobi wrażenia pusty banał typu: Jesteś introwertykiem, ale czasem ujawnia się w Tobie ekstrawertyczna strona. Jednak gdy powiem, że często bywasz cichy i nieśmiały, ale przy dobrym nastroju i w odpowiednim towarzystwie możesz znaleźć się w centrum uwagi i jeszcze przystroję to stwierdzeniem, że Twoja złożoność jest naprawdę intrygująca, to nagle staję się mentalistą! Technika operowania przeciwstawnymi cechami w taki sposób, by uchwycić całą gamę możliwości, nosi nazwę tęczowego fortelu. Przy jego stosowaniu warto zasugerować, że występowanie tych cech zależy od nastroju lub czasu, a odbiorca sam odniesie te informacje do odpowiednich sytuacji ze swojego życia, przypisując całą zasługę sprytnemu iluzjoniście. Trafiony, zatopiony! Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na sesji medium z całkiem pokaźną publicznością. Prowadzący rzuca kwestię: Widzę wśród nas starszego mężczyznę o imieniu… Jan lub Jerzy. Dwa popularne w starszym pokoleniu imiona dają dużą szansę trafienia. To może być ktoś z widowni, czyjś ojciec, mąż lub przyjaciel. Nieważne kto – trafiony odbiorca sam dopasuje sens i dostarczy medium informacji, a ten dobuduje całą resztę. Tak, twój ojciec jest z nami i chce ci przekazać, że choć czasem wasze relacje bywały trudne, wciąż cię kocha. Następnie medium będzie wyciągać o tej osobie kolejne fakty metodą prób i błędów, operując przy tym zdarzeniami najbardziej prawdopodobnymi. Odszedł po ciężkiej chorobie, prawda? Wyczuwam ból w klatce piersiowej. Jest to taktyka zwana ostrzeliwaniem. Mentalista podaje wiele ogólnych, ale prawdopodobnych danych, z których część na pewno okaże się prawdziwa. A gdy spotka się z zaprzeczeniem? Jeśli jest wystarczająco wprawny, może zastosować tak zwany płynny zwrot i w odpowiedzi na informację, że rzeczony Jan zmarł, dajmy na to, na raka, wybrnąć słowami: O tak, mówi, że czuł, iż zbliża się jego koniec i że prawdopodobnie nie zdąży naprawić tego, czego żałuje – stąd ten ból serca. Naciągane? Owszem, ale trzeba mieć na uwadze to, że uczestnik takiej sesji zwykle jest po stronie medium i często nie zdając sobie z tego sprawy, pomaga mu w oszukiwaniu samego siebie poprzez dopowiadanie szczegółów, na które ten tylko czeka. Dodajmy do tego fakt, że w pamięci odbiorcy zostają trafienia, a nie pudła, w związku z czym prowadzący sesję znajduje się w o tyle korzystnym położeniu, że zaintrygowany jednym celnym strzałem uczestnik jest skłonny niejednokrotnie przymknąć oko, czekając w napięciu na dalszy przekaz z zaświatów. Myślisz o tym samym co ja? A jak to jest z tym odczytywaniem pojedynczych myśli – czy to rzeczywiście działa? I tak, i nie. Wprawdzie niemożliwością wydaje się przewidzenie, o czym ktoś pomyśli, jednak w pewnych warunkach możliwe jest sprawienie, by pomyślał dokładnie o tym, o czym chcemy. Tak działają na przykład mentalne sztuczki z kartami. Iluzjonista każe uczestnikowi wybrać kolor i figurę, po czym – patrząc mu intensywnie w oczy – odgaduje jego wybór. Innym razem może to być jakiś przedmiot, imię lub liczba. Podobne triki zwykle opierają się na sugestii podprogowej. Rzecz w tym, że nasze umysły rejestrują znacznie więcej, niż nam się wydaje. Kiedy zwracamy uwagę na jakiś obiekt, mózg dostrzega to, co dzieje się wokół. Jest to tak zwane widzenie peryferyjne, dzięki któremu gromadzimy wiele informacji o ludziach i przedmiotach w naszym otoczeniu nawet wtedy, gdy w samym środku pola widzenia znajduje się coś zupełnie innego. Sugestia może być ukryta nie tylko w bodźcach wzrokowych, ale także w wypowiadanych słowach. Niekiedy wystarczy niewinne skojarzenie z jakąś barwą czy kształtem, by w niczego nieświadomym odbiorcy zasiać myśl i tym samym wpłynąć na jego wybór. To niezwykle cenna wiedza dla mentalistów, którzy skupiając uwagę swoich „ofiar” na bezpośredniej treści przekazu, intencjonalnym gestem, doborem słów lub obrazem w tle mogą zasugerować właściwą reakcję na polecenie, które dopiero padnie. Podświadomość odbiorcy to zarejestruje i odtworzy w odpowiednim momencie. Brzmi zbyt pięknie? No cóż… W sztuce iluzji przydaje się wiedza naukowa z zakresu neurobiologii, psychologii czy logiki, ale musimy mieć na uwadze fakt, że nie wszystko da się odnieść do każdej sytuacji i każdej osoby. Z sugestią jest podobnie jak z hipnozą – na mnie zadziała, na Ciebie nie musi. A jednak niemało ludzi potrafi na tym nieźle zarobić. I raczej śmiem powątpiewać w ich telepatyczne zdolności, kontakty z zaświatami czy umiejętność czytania gwiazd. To prędzej kwestia sprytu, znajomości paru trików i mechanizmów oraz niewątpliwie… szczęścia – doprawionego szczyptą ludzkiej naiwności. Tak więc, Drogi Czytelniku, nie daj się zwieść i bądź świadom istnienia tych wszystkich sztuczek, o których Ci opowiedziałem, ale jednocześnie pamiętaj o jednym… Czasem warto dać się oszukać. Autor tekstu: Dawid Milewski Źródła: D. Brown: Sztuczki umysłu. Poznaj mechanizmy ludzkich zachowań; K. K. Galos: Mentalizm – kompendium wiedzy; N. Baillargeon: Krótki kurs samoobrony intelektualnej. Artykuł pochodzi z magazynu „Suplement” (maj/czerwiec 2017).
. 268 118 441 440 319 63 233 404
wyjdź z mojej głowy