Do rozpoczęcia wymagane jest ukończenie Questów: *Rozwiąż sprawę zamkniętych przejść do Katakumb - 70 lvl. *Kiedy śmierć się uśmiecha - 99 lvl. *Wielkie Arkana - 113 lvl. *Małe Arkana - 130 lvl. Quest rozpoczynamy u cyganki w Forcie Eder. Havek: Około 0,5h-1h czekania. 2020.09.29 09:20:42.
Na placu Zocalo pod katedrą ustawia się kolejka. Od kapłana do szamana. Autor zdjęcia: Roman Koszowski — No dobra. A jeśli jest rodzinny grobowiec, to co? — A co to za problem? Odwala się płytę, dzieciaki z kolorowymi balonikami wbiegają do środka i tańczą wśród trumien. Normalnie, Meksyk! Romeeeek — szturcham fotoreportera. Na placu Zocalo facet dźwiga wielką figurę Chrystusa. Zrób mu fotkę! Gonimy Meksykanina. Gdy po kwadransie wchodzimy do metra, stajemy jak wryci. Podobne figury taszczy pod pachą co dziesiąty podróżny. Sielsko-anielsko Na przystanek Juarez wjeżdża podziemny pociąg. Ładujemy się do wagonika. Stojąca obok nas kobiecina wyciąga modlitewnik i zaczyna odmawiać litanię. Obok facet sprzedaje nachos — kukurydziane chipsy i płyty z empetrójkami. Po dolarze za pirata. Po godzinie pędzimy do Santa Maria Tonantzintla. To w indiańskim języku nahuatl „miejsce, gdzie mieszka nasza Mateczka”. Nie pięknie? Mija nas rozpędzony autobus. Nie zważa na ograniczenia prędkości. Dewizą tej linii są słowa: „Martwi, ale punktualni”. Kto w Polsce wsiadłby do takiego autokaru? W kościele sielsko-anielsko. Dosłownie. Szkoda, że nie można robić zdjęć. — To Mexicana Sixtina! — cmoka z zachwytu proboszcz parafii. Meksykańska kaplica sykstyńska. Ze ścian kapie złoto. Feeria barw. Ołtarz zasypany kwiatami. Perełka naiwnego baroku. I kwintesencja religijności tej spalonej słońcem ziemi. Po pierwsze: kolory. Trudno znaleźć zwykły, jednokolorowy różaniec. Od barw paciorków można dostać oczopląsu. Po drugie: atmosfera niekończącej się fiesty. Po trzecie: śmierć, która delikatnie klepie cię po ramieniu. Ze ścian patrzy na mnie 365 twarzy aniołków. Zaraz, zaraz. A dlaczego mają tak wyłupiaste oczy? Trzeba im poluzować warkoczyki? — żartuję. Ale gdy słyszę wyjaśnienie naszej przewodniczki Barbary Ostaszewskiej-Sanchez, przestaje mi być do śmiechu. To nie aniołki. To wyrzeźbione twarze dzieci przeznaczonych na ofiarę. Czekają na stopniach piramidy na cios zadany kamiennym nożem. By maluchy nie lękały się śmierci, podawano im rodzaj psychotropu. Stąd rozszerzone źrenice. W bajkowym, zapierającym dech w piersiach kościele, wśród migoczących światełek wyczuwam znów oddech śmierci. Powiało! Na każdym rogu śmierć. Nie sposób od niej uciec. W kościele trwa pogrzeb. I choć niewielu miejscowych ubranych jest na czarno, najbliżsi płaczą. Pogrzeb w małym miasteczku to długa stypa, przypominająca raczej imieniny niż smętne posiedzenie rodzinne. Przez tydzień trzeba wszystkich wspominających zmarłego nakarmić i napoić. Nie da się oszukać śmierci? Obłaskawić jej? Poklepać po ramieniu? — Nie da się — zgodnie zapewniają pracujący niedaleko polscy pallotyni. Duch wieje kędy chce. W Meksyku chciał powiać do Tenango del Aire (dosł.: Miasta Wiatrów). To tu działa na pełnych obrotach Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Kult nieprawdopodobnie rozprzestrzenił się na ziemi opuncji i agaw. W stolicy, w monumentalnej katedrze na placu Zocalo grupa z obrazkami Jezusa Miłosiernego, dyndającymi na kolorowych tasiemkach, odmawia koronkę. Santa Faustina jest na koszulkach, czapeczkach, breloczkach. — To barwna wiara, ale niestety powierzchowna — ubolewa ks. Grzegorz Szmit, proboszcz. — Katecheza w Meksyku ogranicza się do kliku spotkań przed Pierwszą Komunią. Gdy chcieliśmy wprowadzić półtoraroczną katechizację, ludzie kręcili głowami. Święto Miłosierdzia Bożego przyciągnęło w tym roku do Tenango aż 20 tysięcy ludzi. Rozpoczęła się fiesta na cześć Faustyny. Baloniki ku czci Faustyny, torty ku czci Faustyny, tańce ku czci Faustyny, petardy... Czasami człowiek ma ochotę wyjść i powiedzieć: ludzie, skończcie tę pobożną fiestę i wejdźcie choć na chwilkę do kościoła — gorzko żartują pallotyni. W tym roku zorganizowali po raz pierwszy kongres Bożego Miłosierdzia. Rozważania, medytacja, krok po kroku. A dopiero potem fiesta. Meksykanie próbują oswoić śmierć. To nasza kochanka — opowiadają. Ale ona wymyka się. I zawsze zaskakuje — opowiada brat Michał Szczygioł. Pęk kluczy związał niebieską smyczą z logo chorzowskiego Ruchu. — Śmierci nie oszukają. Zawsze reagują na nią bezradnym płaczem. Wiem, co mówię. Pracowałem w gdańskim hospicjum. Gdy dziś opowiadam Meksykanom o tym, jak odchodzili w nim Polacy, otwierają usta ze zdumienia. Zdarzają się i takie obrazki: za mną kilka meksykańskich rodzin. Zachęcam, pomódl my się, i zaczynam: „Ojcze nasz”. Cisza. Echo. „Dlaczego nie odmawiacie?” „My, my będziemy powtarzali za bratem” — nieśmiało uśmiecha się dorosły Meksykanin. Mówię: „Chłopie, masz 50 lat i nie znasz Modlitwy Pańskiej?”. Pijemy herbatkę, a za oknami dymi złowróżbnie wulkan. — Kiedyś przed Mszą schyliłem się, by ucałować ornat — opowiada o. Grzegorz. — W ostatnim momencie cofnąłem głowę. Na wyhaftowanym ornacie siedział mały skorpion. Czekał na mój pocałunek. Nieboszczyk lubi tequilę Przy pysznej, gęstej zupie (fasola, kurczak i Bóg wie, co jeszcze) rozmawiamy o grobach. — Już dwa dni wcześniej przed dniem Wszystkich Świętych przygotowuje się nagrobki — zapala się Juan Manuel Lopez, właściciel restauracji. — U nas jest podobnie. Polacy też pucują nagrobki i stawiają świeże kwiaty — odparowuję. — No tak — łobuzersko uśmiecha się Juan Manuel — ale czy na grobach rozścielacie barwne obrusy, stawiacie kwiaty, a potem nalewacie dla zmarłego jego ulubiony napój? Nie??? Nieboszczyk lubił tequilę? Na grobie ląduje szklanka ze sztandarowym alkoholem meksyku. Wolał orzeźwiającą margaritę? Proszę bardzo. Dwa piwa dla sąsiada, świeć Panie, nad jego...? Już podaję! — Wszystko po to, by poczuć, że zmarły tak naprawdę nie jest zmarły, śmierć jest jedynie przejściem — wyjaśnia Lopez. — Jesteśmy razem. Na śmierć i życie. Rodzina zaczyna ucztę nad grobem. No dobra, a jeśli jest rodzinny grobowiec, to co? — przerywam. — A co to za problem? Odwala się płytę, dzieciaki z balonikami wbiegają do środka i tańczą wśród trumien. Zmarli muszą czuć, że jesteśmy przy nich! Diabłu świeczkę, Bogu ogarek Z wystaw sklepowych żółtawe zęby szczerzy do mnie Catrina. To kostucha żywcem wzięta z meksykańskiego folkloru. Jest wszędzie. Na ciastkach, lizakach i bombkach. W ilości wizerunków na metr kwadratowy przebija ją tylko Maryja z Guadalupe. Ze szczerzącym ząbki szkieletem oswajane są już noworodki. Nie należy go jednak mylić z obiektami kultu zakazanej przez Kościół demonicznej sekty Santa Muerte — religii biedaków i przestępców. — To kult coraz bardziej popularny wśród klasy polityków i biznesmenów. Chcą kupić elektorat — opowiada nasz kierowca Carmel. — Najstarszy z moich synów jest wyznawcą Najświętszej Śmierci. Co poradzisz... — wzdycha szofer. Podchodzimy pod kaplicę Santa Muerte przy ul. Alfareria w szemranej dzielnicy Tepito. Podobno niebezpiecznie. Nie można ruszać się bez ochrony. Tak piszą dziennikarze, chcąc dorobić sobie minę bohatera („wchodzę tam, gdzie sami nigdy byście się nie zapuścili”). Wśród warsztatów samochodowych i stert śmieci zbudowano kaplicę Świętej Śmierci. „Nabożeństwa codziennie o z wyjątkiem poniedziałków. W czwartki rytuały uzdrawiające”. W tych „uzdrowieniach” palce macza Kostucha. Jej wizerunki w kapliczce przypominają do złudzenia okładki płyt Iron Maiden. Nie uśmiecha się. Jest... śmiertelnie poważna — Mówi się o ofiarach ze zwierząt — opowiada o sekcie Hektor Bustamante Rosas, sekretarz rektora bazyliki w Guadalupe. — Zabija się ptaki, na przykład kury. Ale niektórzy szeptają też o ofiarach z ludzi. Śmierć żąda ofiar. Kiedyś ta sekta miała czelność postawić swój ołtarzyk przed sanktuarium. Dopóki przed bazyliką stała uśmiechnięta kostucha — Catrina, nikomu to nie przeszkadzało. Ale gdy okazało się, że obok ustawiono szkielet, a część ludzi zaczyna się do niego modlić, zareagowaliśmy. Jakie są modlitwy sekty? Bardzo proszę: „W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego (a jakże!). O Pani Święta Śmierć, daj mi odwagę, bym uznał swe wady. Daj mi siłę, bym potrafił przebaczyć”. Piękne? Piękne. Tyle że pod niewłaściwym adresem. Jak wielką rewolucją były słowa Maryi z Guadalupe, niosącej Tego, który „śmiercią zwyciężył śmierć”. Obok ołtarzyka z czaszek i szkieletów w odległości metra stoi sobie spokojnie figura Jezusa. „Diabłu świeczkę, a Bogu ogarek” — śpiewa raper Abradab. Myślał o Meksykanach? Od kapłana do szamana Kulty Indian, tak popularne jeszcze pięćset lat temu, nie umarły. Zostały... ochrzczone. Połączenie ich z katolickimi świętami dało prawdziwie wybuchową mieszankę. Z katedry na Zocalo wysypuje się kolorowy tłum. Ludzie pobożnie żegnają się, a później spora część posłusznie ustawia się w kolejce. Na pełnych obrotach pracuje rodzinna firma „Odpędzanie złych duchów, oczyszczanie. Spółka z Oczy gryzie dym żywicy copal, palonej w miseczce. Indiański szaman (do ucha przywiązana noga kury, na nogach grzechotki z łupin orzecha) mamrocze zaklęcia. I czeka na datki. Na straganach „Boże Narodzenie a la Mexico”. Upał. Promienie słońca tańczą w strzechach szopek. — Kolacja wigilijna jest po Mszy. Inaczej niż w Polsce. Przynajmniej nie czuć oparów alkoholu unoszących się pod chórem w czasie śpiewania „Jezus malusieńki” — wybuchają śmiechem pallotyni. Mijam stragany z tysiącami malutkich Jezusków. Hmmm. A może, kurczę, Jezus nie urodził się jednak na Podhalu? — drapię się po głowie. Może przyszedł na świat pod kaktusem w cieniu dymiącego wulkanu? Na ulicy mijam peleton. Kolarze mają przytwierdzone do kierownicy... obrazy i figurki. Powoli przestaje to robić na mnie wrażenie. W gigantycznym mieście kończy się dzień. W metrze jak zwykle upał i zaduch. Siedzący obok nas chłopak wyciąga Biblię i zaczyna czytać Izajasza. Nikt nie patrzy na niego z kpiną. Żadnej szyderki. Mało znaczący obrazek? To spróbujcie go powtórzyć na jedynej, prostej jak drut polskiej trasie Kabaty—Młociny. opr. mg/mg
Dzisiaj administracja dodała do gry nowe zadanie o nazwie "Małe Arkana". Questa zleca Stara Cyganka w Forcie Eder i jest on dostępny dla graczy z minimum 130 poziomem doświadczenia, którzy wcześniej ukończyli 2 zadania: "Kiedy śmierć się uśmiecha" i "Wielkie Arkana". Autorami fabuły są Anward i Minstrella, którzy obecnie pracują
(99 lvl) Kiedy Śmierć się uśmiecha... Rozpoczynamy questa u Biuletyn w Eder (21,38) Dowiadujemy się o morderstwie, który był obok domu Schadzek. Idziemy do Kapitana Straży (Fortyfikacja - Fort Eder) Następnie kierujemy się do Handlarza Anareta (29,39) i pokazuje nam kartę Kupujemy od niego kartę za 5 tysięcy złotych monet i szukamy kogoś, kto opowie nam więcej o tajemniczym morderstwie. Kierujemy się do Thelann (41,61) i musimy jej zapłacić jeśli wybierzemy 1 tysiąc złotych monet - obrazi się i musimy czekać około 5 minut. Wchodzimy do Domu Schadzek i rozmawiamy z Madame Baterflaj o morderstwie. Kierujemy się na piętro i rozmawiamy z Niunią (21,26) Niunia wyszła i przeszukujemy jej pokój. Podchodzimy pod skrzynię (15,6) i znajdujemy w niej kolejną kartę Musimy znaleźć osobę, która zna się na kartach. Lecimy do Wielki Szu (Karczma pod Posępnym Czerepem 5,15), który kieruje nas do wróżki. Rozmawiamy z Wieszczką Sarą (Torneg 71,55), która mówi nam zagadkę "Iść tropem Błazna? Co Sara miała na myśli?" Biegniemy do Certka (Pogrodzie Nithal 34,49), któremu nie pokazujemy kart i lecimy do Burmistrza Eder (dom Burmistrza 5,6), który nas zabija. Rozmawiamy z Hersztem Rozbójników (Grota Złoczyńców 26,44) i musimy odnaleźć ślady zamordowanych cyrkowców między Eder a Mythar. Kierujemy się do Złowrogich Bagien i podchodzimy pod bukiet kwiatów (79,3). Następnie pojawia się wizja. Musimy znaleźć osobę, która przyglądała się nam - Toby Żywy Szkielet (24,22). Teleportuje nas na Liściaste Rozstaje, 15 lat wcześniej i kierujemy się ścieżką. Tym razem znajdujemy się w Złowrogich Bagnach i wchodzimy do Wozu. Podchodzimy pod karty (8,6) i widzimy kolejne karty. Na polanie dzieję się coś strasznego, wychodzimy a tam wszyscy zostali zamordowani! Podchodzimy pod Błazna (22,9) i słyszymy straszny śmiech! Kierujemy się do gnomów (4,19) i jesteśmy nieprzytomni. Po obudzeniu się rozmawiamy z gnomami (1,19) i nie obrażamy ich wtedy dostaniemy Zaufanie Gnoma, kiedy zamienimy słowo z Tobym pokazuje nam kartę wisielca. Kierujemy się do Kapitana Eder. a) jeśli powiemy mu całą prawdę - kończymy zadanie u niego. b) jeśli powiemy mu garść prawdy - zadanie kończy się u Cyganki oraz otrzymujemy dodatkowo 50 punktów honoru. Dzięki za zajrzenie! :)
Wielu rodziców obawia się tematu śmierci, zastanawia się co i jak powiedzieć, gdy dziecko zapyta. Kiedy powiedzieć, że śmierć to nieodwracalne zjawisko, nie jest snem, ani chwilowym wyjazdem do innego miasta. Jak przekazać dziecku informację o tym, że ten, którego się kochało, który był mu bliski – odszedł bezpowrotnie…
Wtedy często nam się wydaje, że wyszła ona na prostą, że już z nią wszystko dobrze. A bywa tak, że człowiek, który chce odebrać sobie życie, jest spokojny, bo wszystko sobie dokładnie zaplanował. Podjął decyzję, nawet się uśmiecha, bo wie, jak i kiedy odbierze sobie życie.
Niespodziewana śmierć triumfatora Pucharu Świata z RPA Jednak najważniejszy mecz zjawił się w 1995 roku, kiedy to grający u siebie ''Spirngboks'' pokonali trzecią drużynę
Śmierć kliniczna i etapy umierania człowieka. Śmierć jest to trwałe i nieodwracalne ustanie czynności życiowych organizmu. Na podstawowe przyczyny śmierci składa się ustanie czynności ośrodkowego układu nerwowego, układu krążenia i układu oddechowego. Jeżeli stwierdzi się brak tętna, brak tonów serca, oddechu, zanik
. 404 352 230 30 490 11 64 132
kiedy śmierć się uśmiecha